poniedziałek, 6 lipca 2015

BARDZO WAŻNE OGŁOSZENIE.

Z pewnych przyczyn przeniosłam się na nową witrynę. Mam nadzieję, że odświeżona wersja Milionów Myśli przypadnie Wam do gustu.
Zapraszam do czytania, komentowania postów oraz zachęcania do tego znajomych.
See you later!
http://milionymysli.wordpress.com

niedziela, 5 lipca 2015

Masz tatuaże? Jesteś patologią!

Cześć!
Jakiś czas temu strona onetu udostępniła na facebooku artykuł o tym jak ciężarna kobieta tańczy ze swoją córką do znanej piosenki. Ich taniec naprawdę mi się spodobał!



 Mała rośnie na małą gwiazdę parkietu, a da się zauważyć, że ma to w genach po swojej mamie. Oczywiście ze względu na to, że kobieta była w zaawansowanej ciąży jej ruchy były nieco ograniczone i mniej rozbudowane - jak dla mnie to bardzo zrozumiałe.
Moją uwagę zwróciły tatuaże, które miała na sobie mama. Jak dla mnie bomba! Myślę sobie - w końcu ludzie zauważą, że tatuaże są super rzeczą i nie wskazują na to, że człowiek je noszący jest przestępcą i robi nie wiadomo co ze swoimi dziećmi. Otóż pomyliłam się. Kiedy zjechałam niżej, aby poczytać komentarze... najłatwiej mówiąc - moją irytacja osiągnęła apogeum.
"Ta kobieta tańczy jak wieśniaczka!"
"Jaki ona daje przykład dziecku?"
I wiele, wiele innych...
Czy ludzie komentujący nie mają świeżego spojrzenia na świat? Nie mają wzroku? Może mają klapki na oczach? A może oglądamy dwa różne filmiki?
Ja na nim widzę szczęśliwą rodzinę, radosne dziecko, odważne, ciekawe świata i chcące doświadczać nowych rzeczy, a nie matkę kryminalistkę i zastraszone lub źle wychowane dziecko. Naprawdę brak mi słów! I naprawdę jeśli znajdzie się ktoś kto powie "wow, może masz rację co do tego filmiku, ale ta rodzina to pewnie wyjątek", jestem w stanie pokazać mu jeszcze więcej takich "wyjątków", bo patologia nie jest tam gdzie tatuaż, a tam gdzie znajdują się zaciekli przeciwnicy wszystkiego co piękne, prawdziwe i ludzkie.
Nie wiem skąd się bierze takie złe nastawienie do sztuki wyrażanej na skórze. Każdy obraz na ludzkim ciele to historia. Historia życia, albo samej chwili i stworzenia pomysłu na niego. Nie rozumiem w czym ona ludziom przeszkadza.
Idąc takim tokiem rozumowania każdy przeciwnik tatuaży powinien zapomnieć o swoim najbliższym przyjacielu, który zdecyduje się odwiedzić studio. Powodzenia w takim razie.

Pamiętajcie, że
tatuaże to nie kryminał
tatuaże to nie patologia
tatuaże to nie choroba
ani zaburzenie.
Tatuaże to dzieło sztuki.




A co Wy myślicie na temat tatuaży? Macie jakieś na sobie? Może jakieś plany? Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami. Jeśli macie zdjęcia jakiś fajnych dziarek, możecie je podesłać na mój adres mailowy aleksandrakaras@onet.pl 
Pozdrawiam i życzę udanego wakacyjnego wypoczynku! :)


~*~*~
Założyłam na facebooku stronę bloga
dla ułatwienia kontaktu z moimi czytelnikami.
Zapraszam do polubienia strony oraz aktywności na niej!

niedziela, 28 czerwca 2015

Zabiłam, bo chciałam!

~Zabiłam ją. Chciałam. Tak, chciałam, bo kiedy wypiłam piwo i wsiadłam do samochodu to tak jakbym godziła się na czyjąś śmierć, na czyjeś nieszczęście. Godziłam się na zmarnotrawienie mojego życia i duszy. CHCIAŁAM.~

Często kiedy dochodzi do wypadku drogowego podczas którego sprawcą była osoba, która wsiadła za kółko pod wpływem substancji psychoaktywnej, zastanawiam się jak ona się czuje, zarówno będąc jeszcze nietrzeźwa jak i po wypadku kiedy jest w pełni świadoma swojego czynu. Jestem ciekawa, czy żałuje, czy chciałaby cofnąć czas, czy ma nauczkę na przyszłość. Tylko co to wszystko może znaczyć kiedy pozbawi już życia lub zdrowia niewinną osobę (lub ich kilka)? Niewątpliwie kara jest surowa, niekoniecznie ta wydana przez sąd, a ta będąca w głowie. Ta myśl „zabiłeś”. W życiu żadnej zdrowej osoby nie powstaje marzenie zostania mordercą, nigdy. Czasu nie cofniemy, nie przywrócimy nikomu „bycia”. Szkoda. Ileż miejsc na cmentarzu oraz na szpitalnych łóżkach byłoby wolnych. Ile rodzin byłoby szczęśliwych!
Nigdy nie rozmawiałam z kimś kto spowodował wypadek drogowy, w którym ucierpiała osoba trzecia. Nawet nie wiem, czy bym chciała, ale byłoby to emocjonujące wydarzenie. Zapytałabym tylko – dlaczego? Dlaczego w stanie nietrzeźwości wsiadł do samochodu? Dlaczego nie pomyślał? Dlaczego nikt z otoczenia nie zareagował?! „Jedno piwo nie zawróci mi w głowie” - skąd taka pewność? Osłabienie, wysoka temperatura powietrza oraz wiele innych czynników może wpłynąć na to, że nawet po połowie piwa człowiekowi będzie się zmieniała koncepcja widzenia i myślenia.
Nie powinnam oceniać, ale osoba, która ma prawidłowo przyswojone wartości, nawet przez sen, w ciężkim amoku będzie wiedziała, że prowadząc jakikolwiek pojazd jest odpowiedzialna za życie innych ludzi, a już z podstawówki wie, że aby na drodze było jak najbezpieczniej trzeba prowadzić będąc w pełni świadomym. Szkoda, że niektórzy nie uważali na lekcjach, a o myśleniu już nie wspomnę.
Jedną z gorszych sytuacji może być ta kiedy zabija lub doprowadza do uszczerbku na zdrowiu inną osobę, ktoś kto też jest ofiarą. O czym mówię? Jedzie pijany kierowca, uderza w drugi samochód który zaczyna się ślizgać i wjeżdża w ludzi. I co wtedy? Jego kierowca może sobie wytłumaczyć, że to nie jego wina, nie mógł nic na to poradzić, że jechał przepisowo! To fakty, a świadomość skrzywdzenia człowieka jest nie do przeskoczenia. Wyrzuty sumienia i widok zakrwawionego ciała i tak będą mu się śniły po nocach.

Wczoraj obchodziliśmy urodziny naszego miasta. Bawiłam się w grupie znajomych aż do nocy i każdy z nas był trzeźwy. Doprawdy, alkohol nie jest potrzebny do tego, aby się dobrze bawić, szczególnie wtedy kiedy mamy „robić za kierowcę”. Niekiedy słyszę tłumaczenia, że jedno piwo zejdzie po kilku godzinach i można jechać dalej. Lepiej chuchać na zimne, bo kiedy mamy wybór: piwo, czy ludzkie życie, z pewnością wybrałabym to drugie i taką samą decyzję powinien podjąć każdy z nas!
Apeluję! Nie wsiadajcie na jakikolwiek środek lokomocji pod wpływem alkoholu lub narkotyków, czy dopalaczy, nie pozwólcie, aby robili to inni. I nie mówcie, że się nie da! Wszystko się da jeśli się chce, a ludzkie życie trzeba stawiać na pierwszym miejscu!





~*~*~
Założyłam na facebooku stronę bloga
dla ułatwienia kontaktu z moimi czytelnikami.
Zapraszam do polubienia strony oraz aktywności na niej!


niedziela, 21 czerwca 2015

Tylko mnie kochaj!

Cześć!
Nareszcie możemy odetchnąć z ulgą. Ostatni tydzień szkoły - bez sztywnych lekcji, zadań domowych, ocen, bo jeśli się nie mylę to już wszędzie są wystawione oceny, prawda? W każdym razie gratuluję każdemu kto przebrnął przez kolejny rok nauki, a tym którym coś nie poszło życzę powodzenia w sierpniu - tylko teraz proszę korzystać z chill'otu! Pouczycie się dzień, czy dwa przed poprawką :D
No nic. Nie będę smęcić o ocenach, wakacjach, ani o tym co możecie w ich czasie robić lub nie, bo to i tak nic nie da! Przecież najlepiej o tym wiemy, że lato rządzi się swoimi prawami.
Dzisiaj zachęcę Was do udziału w pewnej niewiele wymagającej akcji, która:
1. Doda Wam dobry uczynek na konto;
2. Poprawi Wasze samopoczucie, bo zrobicie coś świetnego;
3. Uświadomi ludzi i pozwoli na godziwe życie zwierząt.
Słowem wstępu... Niejednokrotnie spotykamy się z sytuacją, że ludzie dają w prezentach zwierzęta, na które przyszły właściciel - być może - nie jest gotowy. Przyjmuje, bo wypada. I co dalej? Zero chęci. Zero odpowiedzialności. I problem. Co ten domniemany właściciel ma zrobić ze zwierzęciem podczas wyjazdu? Jeśli trafi się dobry człowiek to poprosi sąsiadów, czy rodzinę o czasową opiekę, albo weźmie swojego pupila z sobą. A co się dzieje kiedy zwierzę trafia do nieodpowiedniej osoby z zagłuszonym sumieniem? Opcji jest kilka: zostaje wyrzucony z samochodu (żeby nie wrócił!), albo przywiązany do drzewa w lesie i skazany na pewną śmierć. Ludzie! Jak tak można!
I o tym właśnie jest ta akcja. Skłania ludzi do świadomej adopcji! Świadomej, czyli takiej kiedy człowiek jest gotowy na opiekę nad zwierzęciem, wie jak je wychować, będzie gotowy na wyjazd z nim (albo zagwarantuje mu odpowiednią opiekę), a przed wszystkim będzie go kochał! "KOCHAĆ" to słowo klucz, bo kiedy się kocha, nie pozwoli się na cierpienie.
Propagowaniem tej jakże zanikającej już postawy zajmuje się zespół ludzi działających na stronie pod nazwą wyrzucone.pl . Chodzi o to, aby rozwieszać ulotki w różnych miejscach w Polsce, aby ludzie mogli je przeczytać i zastanowić się choć przez chwilę nad swoim postępowaniem.

Jak dołączyć się do akcji?
1. Wejść na stronę wyrzucone.pl
2. Kliknąć pole niebieskie (myślisz o piesku?) lub pole różowe (myślisz o kotku?). Obojętnie, wybór należy do Was.
3. Obejrzeć intro i zapoznać się z ulotką.


4. Kliknąć duży, różowy napis PRZYŁĄCZ SIĘ. 
5. Kliknąć sposób w jaki chcesz pozyskać ulotki.

Problem wyrzuconych zwierząt niestety nie ogranicza się tylko (a w zasadzie aż!) do problemu z opieką podczas wyjazdu właściciela. Jest to widoczne również podczas problemów wychowawczych typu: gryzienie, siusianie w domu, nadpobudliwość. Wtem pojawia się pytanie - czego Wy się spodziewaliście? Szczeniaczka trzeba nauczyć dobrych manier, a dorosłego psa ze schroniska trzeba resocjalizować tak, aby przyzwyczaił się do nowego miejsca. Przecież swojego niesfornego dziecka też nie oddacie... (chyba). Zwierzę czuje i przywiązuje się do człowieka! Nie róbcie mu krzywdy.
Doprawdy, również mam psa o ciężkim charakterze, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, aby oddać moją Tosię. Kocham ją i staram się zmieniać jej nawyki. Może mozolnie, ale jednak! Każdy da radę jeśli tylko chce! 
Mamy tyle możliwości - hotele dla zwierząt, psi psycholodzy, weterynarze, książki, internet, restauracje, w których można przebywać ze swoimi pupilami - dlaczego, więc z tego nie korzystamy i wybieramy najgorszą z możliwych opcji?!

Pamiętajcie, ŚWIADOMA ADOPCJA to podstawa!
Przyłączajcie się do akcji, uświadamiajcie swoich znajomych! To nic nie kosztuje!
Powodzenia!



niedziela, 14 czerwca 2015

Słuchaj co do Ciebie mówię!

Cześć!
Dzisiejszy post troszeczkę później niż zwykle. Mam ogrom pracy związany z zakończeniem roku. Wiadomo, w ostatnim tygodniu przed wystawianiem ocen jest największy nawał pracy. Na szczęście znalazłam chwilę czasu na napisanie posta. Myślę, że jego temat jest bardzo ważny i mało powszechny.

"Słuchać", a "słyszeć". 
Jakże podobnie brzmią te dwa słowa. Jeśli się głębiej nie zastanawiamy nad ich dosadnym tłumaczeniem, możemy je uznać za synonimy. Niestety tak nie jest.
Często zauważam pewną istotną barierę komunikacyjną. Ludzie się słyszą, ale nie słuchają, więc jak mają się poznawać i uczyć odpowiednich reakcji, empatii, zrozumienia?
Wtem, jaka jest między nimi różnica?
Słyszeć - odbierać dźwięki czyjegoś głosu, wiedzieć, że mówi, nie reagować.
Słuchać - odbierać dźwięki czyjegoś głosu i myśleć o tym o czym mówi, a następnie reagować.
Teraz widoczna jest różnica prawda? 
Pewnie niejednokrotnie czuliście się "zlani" podczas gdy mówiliście coś - dla Was - istotnego, pomiędzy wersami szukaliście zainteresowania, a osoba, z którą rozmawialiście (a właściwie osoba słuchająca jednostronnej rozmowy) nie reagowała lub lekceważąco powiedziała coś w stylu "mhm". Nie miłe uczucie prawda? A teraz zastanówcie się, czy Wy nie robicie czegoś podobnego. Niestety czasem zdarza nam się to nieświadomie, ponieważ np. jesteśmy zmęczeni lub znudzeni gadatliwą osobą. Zastanawiam się tylko, czy nie lepiej byłoby powiedzieć "przepraszam, nie mam teraz ochoty na rozmowę" lub "porozmawiamy jutro jeśli nie będzie to problem"? Myślę, że lepiej tylko z własnego doświadczenia wiem, że takie słowa nie przechodzą zbyt łatwo przez usta. W naturze ludzkiej siedzi mały diabełek i to on czyni, że wybieramy to "mniejsze zło". Szkoda, że to "mniejsze" staje się "większym" dla osoby, która chciałaby być słuchana. 
Może podejmijmy wyzwanie i nauczmy się słuchać?



Przypominam o ankiecie znajdującej się na prawym pasku :)

niedziela, 7 czerwca 2015

Masz szansę!

Cześć!
Dzisiejszego dnia nie wiem od czego mam zacząć. Tyle myśli krąży w mojej głowie, że nawet teraz, kiedy zaczynam pisać, nie wiem o czym będzie ten post. Mam nadzieję, że uda mi się ogarnąć ten rozgardiasz tak, abyście mogli się zorientować co do czego.
[Enterze
potrzebuję 
Cię
dzisiaj 
bardziej
:D]
Na początek chciałabym bardzo mocno podziękować mojej przyjaciółce Ani, która w tym tygodniu zrobiła mi ogromną niespodziankę i wypromowała mojego bloga czego efektami jest zaskakująco duża, rekordowa liczba wyświetleń. Jestem Ci Aniu bardzo wdzięczna za to!
Dziękuję również wszystkim, którzy postanowili kliknąć w link i zechcieli zapoznać się z moim blogiem oraz pozostawili jakże miłe komentarze. Mam nadzieję, że przynajmniej cząstka z Was będzie zaglądała tu częściej.

Teraz czas na drobne wyjaśnienia... W ostatnią niedzielę nie pojawił się obiecany wpis. Niestety nie miałam czasu, aby go stworzyć. Byłam nad morzem i dlatego też taki przestój. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to ;)





P.S.
Proszę o wypełnienie ankiety
znajdującej się po prawej stronie ekranu.
 NA CITO! :)
___________________________________________________

W końcu omówiłam wszystkie sprawy organizacyjne, więc nadszedł czas, aby przejść do konkretów.
Dzisiaj pomówię o szansach. Szansach, które przynosi nam każdy dzień, które nie zawsze  zauważamy, czasem się ich boimy, czasem odrzucamy. Dlaczego wykorzystujemy tylko cząstkę z nich? 
Ludzie różnią się między innymi marzeniami. Chyba nie da się spotkać człowieka, który ma takie same cele i marzenia jak Ty. Nie raz sobie pewnie myślisz -" jak on to zrobił, że mu się udało? Pewnie ma lepsze możliwości, pieniądze..." Otóż, moim zdaniem to nie kwestia możliwości i pieniędzy. Jeśli tylko mielibyśmy odwagę, moglibyśmy wszystko! Powiem Ci na moim przykładzie... Mieszkam w małym mieście. Marzę o tym, aby spróbować swoich sił w jakimś serialu. Można tego dokonać jedynie jadąc do większego miasta jak np. Warszawa, czy Wrocław. Dzieli mnie do nich ogromna odległość. Często łapię się na tym, że myślę "nie stać mnie na to, wszystko kosztuje, jak mam sobie tam sama poradzić i jak zostawić rodzinę?" Pomimo tego, że nadal nie spełniam swojego marzenia, wiem, że gdybym się odważyła mogłabym wszystko. Pieniądze można zarobić nawet na roznoszeniu ulotek, nowych znajomych łatwo poznać, a rodzinę można odwiedzać, dzwonić do niej, czy rozmawiać na skype. Wszystko jest kwestią własnej silnej woli i determinacji. Myślę, że do tego też trzeba dojrzeć, byle nie za późno, bo jeśli ktoś np. ma marzenie skoczyć na bungee to raczej nie zrobi tego po sześćdziesiątce, bo wiadomo - różnie się może to skończyć. 
Czasami, kiedy nie dajemy rady robić poważniejszych kroków, możemy przecież iść do celu małymi "tip topami". Warsztaty, kursy, książki - to wszystko i wiele innych daje Wam wiedzę, która może się przydać później. Nigdy nie zaszkodzi spróbować, bo czasami ten mały krok będzie kluczem do celu. 
Kluczem do świata marzeń, który może być osiągalny JUŻ DZIŚ!
Powodzenia! 





niedziela, 24 maja 2015

Świat jest taki jakim widzą go Twoje oczy.

Fotografia jest dla mnie namacalnym elementem wspomnień, uchwyceniem chwil, które niejednokrotnie wypadły by z mojej pamięci. Natura jest najczęstszym zjawiskiem, które uwieczniam. Lubię ją, patrzenie na jej dzieła jest dla mnie ogromną przyjemnością.
Nie jestem dobrym fotografem. Nie znam się na technikach, nawet nie próbuję się ich nauczyć. Zdjęcia robię aparatem cyfrowym lub telefonem kiedy jestem na spacerze z Tosią.
Opinie na temat moich fotografii mogą być różne. W zasadzie nie często pokazuję je ludziom. Lubię sama się nimi cieszyć i wracać do któregoś z prześlicznych dni, w których miałam ochotę bawić się w fotografa.
Poniżej zamieszczam kilka z nich. Są poddane obróbce, na pewno nie profesjonalnej, ale najważniejsze jest to, że mi się podoba! Chętnie poznam Waszą opinię na ich temat, aczkolwiek proszę nie dawać mi profesjonalnych rad - nie profesjonalizm mnie cieszy, a spontaniczność i poczucie chwili! :)






Na ostatnim zdjęciu nawet Tosia się załapała - moja wierna modelka! :)
Jak Wam się podobają?



Więcej zdjęć na instagramie :)
Klik.

niedziela, 17 maja 2015

Wyrachowany egoista.

W życiu spotykamy tysiące osób, a kilku lub kilkudziesięciu z nich wybieramy na naszych znajomych a niekiedy przyjaciół. Co tak naprawdę na to wpływa? Jak to się dzieje i dlaczego? Czy pierwsze wrażenie jest najważniejsze?
Wyobraź sobie, że jesteś na imprezie. Poznajesz tam masę ludzi, ale Twoją uwagę przyciąga pewien chłopak. Na pierwszy rzut oka - przystojny macho, który myśli, że może mieć każdą. Po jego zachowaniu odczytujesz, że zmienia dziewczyny jak rękawiczki, myślisz - "wyrachowany egoista". Nie masz zamiaru go poznać, "po co marnować swój czas?".
Mija pół roku, okazuje się, że jesteście w tej samej firmie na stażu. Chcąc, czy nie chcąc masz z nim kontakt, rozmawiacie. Od czasu imprezy jesteś do niego mocno uprzedzona, ale jakiś głos w głowie nie pozwala Ci o nim nie myśleć. Bijesz się z pierwszym wrażeniem i w końcu dopuszczasz do siebie myśl, że on nie jest wcale taki zły! Sympatyczny, zawsze uśmiechnięty. Ale STOP! Może Ciebie też chce tylko poderwać, wykorzystać i zostawić? "Nie mogę być taka naiwna!" Mija miesiąc, dwa, a on nadal nie robi żadnego kroku do tego, aby się do Ciebie zbliżyć. Postanawiasz, że dasz szansę Waszej znajomości. Po pracy idziecie w tym samym kierunku. Myślisz - dlaczego? Przecież zawsze szedł w drugą stronę. Z daleka widzisz biały autobus z czerwonym napisem "Mobilny punkt poboru krwi", który stoi na placu szkolnego boiska. Chwilę później on mówi "to do jutra" i zauważasz, że idzie oddać swoją krew. Na drugi dzień pytasz go o to jak długo ją oddaje, kiedy zaczął i jak to jest. W późniejszej rozmowie dowiadujesz się, że jest w bazie dawców szpiku kostnego oraz pośmiertnego oddania organów. W dodatku udziela się w rozmaitych akcjach charytatywnych.
Gdzie podział się ten wyrachowany egoista, który uważa, że jest pępkiem świata? Ha! Schował się w ciemnych zakamarkach Twojego umysłu z napisem "pozory". Przekonujesz się na własnej skórze, że nie ocenia się książki po okładce.



Historia ta może wydać Wam się nierealna. Jednak mogę Wam potwierdzić autentyczność tego motywu. Zresztą - życie i tak najlepiej to zweryfikuje. Ja już się przekonałam.
Podobnie jest z tzw. miłością od pierwszego wejrzenia. Zakochujesz się (a raczej zauroczasz) w osobie, która NA POZÓR wydaje się być ideałem. Później wiele osób przekonuje się, że ideał tak naprawdę nim nie jest.

Życie jest najlepszym nauczycielem.

"W gąszczu po­zorów gi­nie echo prawdy..."

PS.

W tym tygodniu zauważyłam dużą zmianę w statystykach! Pojawia się Was tutaj coraz więcej! Dziękuję!

niedziela, 10 maja 2015

Jestem gruba!

XXI wiek to dla mnie czas samozagłady. Wysoka technologia sprawia, że ludzie wiedzą i widzą więcej, a władze, firmy i wyimaginowane ideały mogą przeciętnemu człowiekowi wcisnąć wszystko co mogłoby przynieść im korzyść. Na każdym kroku trzeba uważać, a nasze poglądy i wizje należy kurczowo trzymać przy sobie, aby nie dać się podejść i zmiażdżyć. 
Internet to obecna era asków, tumblrów, facebooków, instagramów (celowe użycie identycznych odmian). Na co drugim profilu można znaleźć zdjęcia szczupłych osób z hasztagiem #fat. Już przez samo patrzenie na to zalewa mnie krew. Później już jest tylko gorzej... Myślę sobie - skoro w swoim mniemaniu jest gruba/y to dlaczego wstawia zdjęcia swojego odkrytego ciała? Dlaczego pokazuje je setkom, czy tysiącom osób? Przecież wszyscy wiemy, że otyła osoba nigdy nie pokaże tego typu zdjęcia nawet swoim bliskim, a o wstawieniu go do internetu już nawet nie wspomnę. Halo! Ludzie! Obudźcie się!
Wielokrotnie zauważam artykuły o tym w jaki sposób media przedstawiają wyidealizowane osoby, a wielu z Was nadal ich nie widzi? A może nie chce widzieć? Może woli robić z siebie otyłą ofiarę noszącą najmniejszy możliwy rozmiar ubrania? 
Fotoszopy, zespoły wykwalifikowanych specjalistów i ich wyobrażenia - to są Wasze ideały! Nadal chcecie żyć w takim świecie? 
Zagadką jest dla mnie pewien aspekt... Mianowicie - czy osoba, która już przedstawia się jako ktoś "too fat" naprawdę myśli, że taka jest i uważa na kalorie na każdym kroku, czy po prostu tworzy na sobie taką wykreowaną postać chcącą wyglądać jak modelka z amerykańskiego czasopisma? Jeżeli to pierwsze - współczuję i polecam wizytę u psychologa, jeśli to drugie... cóż, życzę szybkiego ocknięcia się i radzę używać swojego rozumu, bo po co ma się marnować?



Dodałam możliwość anonimowego komentowania, 
więc zachęcam do korzystania z tej opcji ^^

niedziela, 3 maja 2015

Zaufanie a naiwność.

Każdy z nas ma obok osobę, na której może polegać w każdym momencie. Nie ważne, czy jest to przyjaciel, najlepszy kumpel od czasów przedszkola, czy ktoś z rodziny - zawsze jest to ktoś komu zależy na Twoim szczęściu i odwrotnie. Skupmy się teraz na osobie spoza rodziny. Znacie się wiele lat, mówicie sobie niemalże wszystko, wiecie o sobie więcej nić reszta Waszych znajomych - to oczywiste, przecież macie do siebie bezgraniczne zaufanie. W pewnym momencie pojawia się ktoś trzeci, ktoś kto staje się kimś więcej dla Twojego przyjaciela. Coś się między Wami psuje, nie spędzacie z sobą już tyle czasu co kiedyś, nie rozmawiacie, zdarzają się sprzeczki. Martwisz się tym, ale wierzysz, że wszystko będzie dobrze, z czasem się ułoży. Mija tydzień, dwa, trzy, miesiąc, cztery miesiące i co? Nadal nic. Teraz mijacie się na chodniku niczym dwie obce osoby. Pytasz - dlaczego? Próbujesz się kontaktować, porozmawiać i nic! Najdziwniejsze jest to, że nadal masz zaufanie do tej osoby i wierzysz, że wszystkie Twoje sekrety nadal nie wyszły poza obręb Waszych rozmów w cztery oczy. Zaufanie, czy naiwność?
Po jakimś czasie widzisz, że pomiędzy nimi dzieje się coś złego. Chcesz pomóc swojemu przyjacielowi, stajesz na głowie, udaje Wam się porozmawiać, pogodzić. Osoba trzecia to już przeszłość, znowu rozmawiacie, widujecie się. Jesteś przekonany o lojalności przyjaciela. Wtem nastaje burza, chaos. Oni się kłócą i wyciągają swoje brudy przy Tobie. Dowiadujesz się, że przyjaciel przestał być przyjacielem kiedy poznał kogoś "lepszego" jego mniemaniem. Dowiadujesz się, że wszystko co było sekretem już nim nie jest. Dowiadujesz się, że to co nie miało prawa wyjść na jaw, już dawno wyszło! A ty co? Próbujesz go usprawiedliwić, znowu mu pomagasz, znowu próbujesz ZAUFAĆ! To zaufanie, czy naiwność?


W tym momencie w mojej głowie pojawia się pytanie - czy ponowne danie szansy naszemu "przyjacielowi" jest zaufaniem, wiarą w to, że więcej nie popełni tego błędu, czy najczystszą postacią naiwności? Może nie powinniśmy drugi raz wchodzić do tej samej rzeki? Może zdystansować się? Może odpuścić? 
Jestem pewna, że nie ma na świecie dwóch takich samych osób, więc myślę, że każdy podobną sytuację przeżyłby inaczej. Jednak jestem przekonana do jednej rzeczy - powinniśmy dać sobie czas i dopiero po pewnym czasie nabrać ponownego zaufania jeśli będzie to tylko możliwe. 

Jeśli mamy przyjaciela to nie ważne co się stanie - czy się śmiertelnie pokłócimy, zerwiemy z sobą kontakt, nie będziemy potrafili czegoś wzajemnie sobie wybaczyć - to i tak pewne sytuacje oraz fakty powinny zostać zachowane w tajemnicy. Przecież zawdzięczamy tej osobie sporo dobrego, mamy wiele wspomnień, zachowajmy po tym swoją godność. Pewien stopień zaufania nie powinien zostać przekroczony, nie ten. 

czwartek, 23 kwietnia 2015

Tylko mnie kochaj.

Śpisz. Nagle budzi Cię znienawidzony dźwięk budzika Twojego taty, a mama krzyczy, że masz wstawać, bo szkoda soboty na bezczynne leżenie w łóżku. Denerwujesz się, przecież jest sobota. Na dodatek nie możesz poruszyć zdrętwiałą nogą. Myślisz sobie – wszystko przeciwko mnie! Ostrożnie podnosisz swoje obolałe od niewygodnej pozycji plecy i zdajesz sobie sprawę dlaczego krew nie może spokojnie płynąć w żyłach Twojej nogi. To pies! Ten ukochany mały kundel, za którego oddałbyś wiele zasnął sobie spokojnie na Twoich kończynach. Teraz chciałbyś na niego nakrzyczeć, ale jego mądre oczy, miłość i oddanie przekazywane Tobie na każdym kroku wspólnego przebywania, wynagradzają Ci wszystko, nawet poranną pobudkę. Wtem kładziesz się jeszcze na chwilę i przypominasz sobie ten pierwszy wspólny dzień, dzień najważniejszy!


Szedłeś sobie środkiem przerażającego miejsca, w którym słyszałeś niemiłosiernie głośne, a zarazem cichuteńkie wołanie o miłość. Nie wiedziałeś co masz zrobić, czułeś się jak opętany. Wszędzie krzyk, szept, błagania i... cisza. Przerażająca cisza. Dlaczego oni chcą TYLKO miłości? Nic więcej ich nie interesuje? Ktoś Cię popchnął i dzięki temu uświadomiłeś sobie, że to wszystko nie jest snem, że to wszystko jest rzeczywistością. Zdałeś sobie sprawę, że jesteś w schronisku, a wszystkie istotki patrzące swymi zapłakanymi oczami wołają PRZYGARNIJ MNIE, POKOCHAJ.

Fotografia własna

Drodzy czytelnicy. Jak już pewnie się zorientowaliście, dzisiejszym tematem jest program nadawany na programie TVP2 „przygarnij mnie” oraz ogólny motyw schronisk dla zwierząt.
Jestem wręcz oczarowana inwencją twórczą ludzi, którzy stworzyli ten program. Jak może się niektórym wydawać, ten program nie jest skupiony tylko na tresurze psów i ich wychowaniu. Hasłem przewodnim jest adopcja psów ze schronisk i promowanie tego w naszej Polskiej społeczności. To jest piękne, bo kto ma ludziom wbić do głowy dobre wartości jak nie autorytet telewizji i celebrytów?
Wśród ludzi króluje dziwne przekonanie, że pies nie rasowy (kundel) jest gorszy od tych z rodowodem, z papierkiem potwierdzającym ich tożsamość. Przykro mi, że ludzie żyją takimi stereotypami i nie używają własnych głów do logicznego myślenia. Wszystko zależy od wychowania psa. Tak samo możesz nauczyć sztuczek swojego rasowca jak i kundelka. tak samo możesz zrobić z nich okrutne bestie żądne Twojej krwi na każdym kroku. To od Ciebie zależy jaki on będzie! To tak samo jak z ludźmi – możesz być biały, czarny, czy czerwony, ale charakter i styl bycia jest uzależniony tylko i wyłącznie od tego jak wychowają Cię rodzice!
Obserwuję na facebooku stronę „przygarnij mnie” i moje serce jest pełne uciechy kiedy widzę zdjęcia radosnych rodzin wychodzących ze schroniska wraz z nowym członkiem rodziny, a to wszystko dzięki programowi! Warto byłoby tworzyć ten projekt nawet jeśli miałby zapewnić dom tylko jednemu stworzeniu, bo każde życie jest na miarę złota! 
Nie chcę, aby ktoś mnie źle zrozumiał - nie jestem przeciwna posiadaniu psa rasowego, bo według mnie każde zwierzę ma takie same prawa. Tylko może trzeba czasem się zastanowić przed dopuszczeniem do ciąży swojej rasowej suczki w celu "zarobku" (jak to brzmi...) i pomyśleć o tym ile niechcianych zwierząt siedzi zamkniętych w klatkach, ze smutnymi oczami czekającymi na najmniejszy gest miłości. Życie jest ogromnym efektem domina - jeśli Ty nie będziesz kusić ludzi swoimi nowo narodzonymi szczeniaczkami to może ktoś z nich postanowi dać dom któremuś z bezdomniaków. 

"Ratując jednego psa, nie zmienimy świata...ale świat zmieni się dla tego jednego psa."

Przy okazji pragnę Wam przypomnieć, że pies to nie zabawka. Opieka nad psem jest ogromną odpowiedzialnością i nie można się z tego wycofać! Nie róbcie tego.
Proszę.

źródło: google.pl





poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Człowiek człowiekowi wilkiem.

Cześć! Dzisiejszym tematem jest znęcanie psychiczne. Pokrótce wyjaśnię co to jest. Jestem pewna, że wielu z Was o tym słyszało zarówno w szkole, w mediach jak

i w książkach. Znęcanie psychiczne to nic innego jak obrażanie drugiego człowieka, niekonstruktywne wyrażanie opinii na jego temat (w sieci nazwane hejtingiem), uporczywe wytykanie błędów, wyśmiewanie się z jego wyglądu, umiejętności. Nikomu to nie jest obce, prawda?

Każdy z nas jest zwykłym śmiertelnikiem, którego rodzice obdarzyli różnymi cechami charakteru, umiejętnościami, wyglądem. Nić DNA powstała już w pierwszym tygodniu życia w łonie matki, więc nikt z nas nie miał wpływu na to jakim się urodzi. Widzicie powiązanie z tematem? Nie można karać człowieka za to jakim stworzyła go natura! Oczywiście istnieją jeszcze cechy wyglądu, którymi sami się „przystrajamy”. Mam tu na myśli różnego rodzaju kolczyki, tatuaże, ubiór. Osobiście uważam, że każdy ma prawo nosić na sobie co mu się podoba jeśli tylko ma się czuć dzięki temu lepiej pod warunkiem, że nie przekracza to granic przyzwoitości (myślę tu głównie o dekoltach do pępka i spódniczkach ledwo zakrywających połowę pośladków). Jeśli kogoś wygląd nam się nie podoba można wypowiedzieć swoje zdanie na ten temat, nikt nam nie może tego zabronić. Trzeba tylko pamiętać o tym, że musi być to konstruktywna krytyka typu: „nie podoba mi się ilość kolczyków na Twojej twarzy, ponieważ według mnie nie wygląda to estetycznie” zamiast powiedzenia „ohydnie wyglądają Twoje kolczyki na twarzy, z takim wyglądem możesz iść się zabić”. Czy nie lepiej brzmi pierwsza forma? Każdą krytykę trzeba potrafić wypowiedzieć. Ludzie są różni dlatego też różnie ją przyjmują. Część z nich wpuści ją jednym uchem, a drugim wypuści, a kolejna ich część zacznie się zastanawiać, czy naprawdę jest z nimi tak źle i weźmie sobie te uwagi głęboko do serca, które zacznie krwawić za każdym razem kiedy sobie przypomni te pogardliwe słowa. Nie chodzi tu o jedną taką sytuację, czy dwie, a o powtarzające się uwagi, które nie wpływają pozytywnie na samopoczucie człowieka.
Teraz trzeba zastanowić się nad tym co się dzieje z osobą, która staje się ofiarą przemocy psychicznej. Jestem pewna, że nie znajdzie się osoba na świecie, która byłaby odporna na tego typu znęcanie się. Najważniejszym czynnikiem, który mógłby pomóc w zaistniałej sytuacji jest zapewne szybkie usunięcie źródła zagrożenia, czyli odpowiednie kroki związane z zaprzestaniem działania osób znęcających się. Po pierwsze – uświadomienie tym ludziom jakie krzywdy wyrządziły ofierze, po drugie – kara. Nic tak bardzo nie mobilizuje człowieka do poprawienia swojego zachowania i wyciągnięcia wniosków jak zastosowanie odpowiedniej formy zadośćuczynienia. Myślę, że tą kwestią zajęłyby się odpowiednie organy państwowe (np. szkoła, policja, sąd). Kolejnym krokiem są rozmowy ofiary przemocy z najbliższymi osobami, psychologiem i kontakt z rówieśnikami, bo to oni mają największy wpływ na dalsze losy osoby poszkodowanej, to dzięki nim może ona zmienić swój tok myślenia i włączyć się w dawny tryb życia, w którym nie istniało takie coś jak przemoc. Pamiętajmy, że nie można pod żadnym pozorem zostawić sprawy znęcania się psychicznego (i fizycznego również!) bez żadnych działań, ponieważ może się to skończyć bardzo źle. Nie milczmy, nie odwracajmy wzroku. Pomagajmy!
Jakie mogą być skutki takiego znęcania? Załamania nerwowe, depresja, myśli samobójcze i wiele innych zachowań prowadzących do autodestrukcji. Może czasem warto się zastanowić, czy jest sens wypowiadania kilku słów za dużo? Kilkunastu, kilkudziesięciu, kilkuset.
Co zrobić jeśli jest się ofiarą przemocy? Przede wszystkim zwrócić się o pomoc do rodziców lub nauczycieli, oni na pewno nie zostawią tej sprawy w spokoju, zainteresują się i rozwiążą problem. Następnie być otwartym na rozmowy, nie bać się mówić co i kto jest przyczyną problemu, nie brać wszystkich obelg do serca. Przecież oprawca tylko na to czeka! No pokazuj mu swoich słabości, nerwów, nie wszczynaj kłótni i bójek – chyba, że chcesz dać mu satysfakcję. Być może w końcu sam się odczepi co nie oznacza, że ma pozostać bez kary.


Nie bądźmy egoistami! Myślmy o uczuciach drugiego człowieka, zastanawiajmy się, czy to co mówimy go nie rani, zauważajmy swoje błędy zanim będzie za późno! 


"Jes­tem nie po to, aby mnie kocha­li i podzi­wiali, ale po to, abym ja działał i kochał. Nie obo­wiązkiem otocze­nia po­magać mnie, ale ja mam obo­wiązek troszcze­nia się o świat, o człowieka."
~Janusz Korczak



niedziela, 8 marca 2015

Bransoletka.

Cześć! Dzisiaj jest 8. marca, więc obchodzimy dzień kobiet. Wszystkiego najlepszego dziewczyny! Cieszcie się z każdej sekundy życia, spełniajcie swoje marzenia, dążcie do wyznaczonego celu! Pamiętajmy, że na szczęście też trzeba sobie zapracować, bo nic nie daje takiej satysfakcji jak osiągnięcia dzięki ciężkiej pracy i samozaparciu! :)

"Szczęście to radość z tego co stało się naszym udziałem."

 źródło: weheartit.com

Dzisiejszym tematem jest książka...

"BRANSOLETKA" - EWA NOWAK



Przed feriami w końcu napełniła mnie chęć sięgnięcia po książkę, która mnie czegoś nauczy, da nowy pogląd na świat. W tym celu poszłam do szkolnej biblioteki, gdzie jak zwykle zajrzałam do gablotki z nowościami. Okładka książki od razu mnie zaciekawiła dlatego też odwróciłam na drugą stronę i przeczytałam opis, aby dowiedzieć się co mogę w niej znaleźć.



Opis zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Poczułam, że mogłabym przynajmniej po części utożsamić się z główną bohaterką. 
Kilka dni później zabrałam się za czytanie. 
Pierwotnie byłam nieco niezadowolona, bo wyobraziłam sobie, że problemy w domu, o których wspomniano w opisie są poważniejsze, aczkolwiek uruchomiłam swoją empatię i zrozumiałam czemu Weronika (główna bohaterka) tak bardzo przeżywa całą tę sytuację. Nie mogę pominąć również tego, że prawie do ostatniego rozdziału nie lubiłam tej dziewczyny. Wystarczył jeden czynnik, który myślę, że mogę Ci zdradzić przed przeczytaniem - biła swojego psa, odpychała go tylko dlatego, że miał problemy zdrowotne przez swój podeszły wiek. Jeśli widzę, że człowiek w taki sposób traktuje zwierzęta skreślam go od razu z listy osób, które warto poznać.
Wątek teatru jest bardzo ciekawy i inspirujący. Naprawdę, aż nabrałam chęci na wyjazd na warsztaty teatralne. Przede wszystkim nauczyłam się nowego postrzegania świata i ludzi. Nie powiem jak i dlaczego. Przeczytaj, a zrozumiesz.


Pomimo tego, że oczekiwałam od tej książki czegoś innego - polecam. Warto spędzić nad nią kilka wiosennych wieczorów przy kubku gorącego mleka z miodem :)



Swoją drogą, wie ktoś z Was gdzie mogę kupić bransoletkę, albo przynajmniej zawieszkę z teatralnymi maskami? (Podobną do tej, która znajduje się na okładce)




.



poniedziałek, 23 lutego 2015

(Nie)oszlifowany kamień.

Cześć! Wracając do tematu poprzedniego posta - podjęłam decyzję o tym, że nie będę dzieliła postów na kategorie. Rozmawiałam z kilkoma osobami na ten temat i pomysł wydaje się trochę nieudanym. W takim razie wracamy do poprzedniej wersji! :)

źródło: google

Dzisiejszym tematem jest...

POPRAWNA POLSZCZYZNA

Jednym z moich alergenów jest dbałość o język polski. Przede wszystkim zwracam uwagę na ortografię, rozpoczynanie zdań od wielkiej litery, stawianie przecinków, czyli szeroko pojętą poprawną pisownię. To oczywiste, że nikt nie jest nie omylny i pomyłki się zdarzają, ale doprawdy niektóre błędy rażą w oczy. Ja sama mam problem z niektórymi wyrazami i pisownią wyrażeń razem lub osobno, ale jak można popełniać tak radykalne gafy?

Źródło: facebook


Powyższy fragment "ukradłam" z fanpage'a jednej
z  BLOGEREK, która bądź co bądź jest już dojrzałą kobietą.
Jestem załamana poziomem niektórych Polaków.
Istnieje jeszcze jeden poważny fakt, który karze mi złapać się za czoło i sprawdzać, czy nie mam gorączki. Otóż wiele osób, które nie potrafią przynajmniej na podstawowym poziomie posługiwać się językiem ojczystym oznajmia, że jest patriotą (!!!). Dla mnie takie wyznanie jest jak cios w plecy. Ludzie, proszę, pracujcie nad swoją pisownią!

A teraz...
To już wiem z podstawówki 
(przynajmniej mam taką nadzieję)

✔poszedłem, a nie poszłem;
✔włączam, a nie włanczam;
✔coś jest napisane, a nie coś pisze;
✔wziąć, a nie wziąść;
✔proszę pani zamiast proszę panią;
✔w pisowni nie istnieje duża litera, a wielka.

To się powymądrzałam. Mam nadzieję, że weźmiecie do serca mój cichy apel o nie wprowadzanie mnie w stan otępienia i frustracji.



Kolejny post pojawi się 8. marca.

Tak odbiegając od tematu... Zagląda tu jakiś fan Sylwii Grzeszczak? Zapowiada się nowy singiel, a może nawet płyta! Czujecie tę radość? :)

sobota, 7 lutego 2015

Replay.

Witam Was wszystkich po długiej przerwie. Ostatni raz byłam tu bardzo dawno i chciałabym Wam przedstawić powód mojej nieobecności,
Otóż, nie miałam pomysłu na tego bloga. Chcę czegoś nowego, oryginalnego zamiast oklepanego bloga o wszystkim i o niczym. Potrzebuję takiego pomysłu, który będzie mnie cieszył i nie będę mogła doczekać się kolejnego wpisu. Jestem przekonana, że to co mi sprawi radość, uraduje też Was, bo wkładając serce w to co się robi można osiągnąć naprawdę duże sukcesy. 

W chwili obecnej mam jeden pomysł. 
Co dwa tygodnie będę dodawała wpis, który będzie podzielony na kilka kategorii. Będą się one pojawiały w każdym wpisie, ale pod każdą z nich będę zawsze dodawać coś nowego (to raczej oczywiste). I teraz pojawia się pytanie do Was moi czytelnicy. O czym chcielibyście czytać, co nowego się dowiadywać, co poznawać w każdym z wpisów? Chętnie zasugeruję się Waszymi propozycjami, ale też mam kilka swoich, tylko to na razie tajemnica - wszystkiego dowiecie się w swoim czasie! :)

źródło: google

piątek, 28 listopada 2014

Panta rhei.

Każdego dnia mijamy na ulicy dziesiątki ludzi. Często nie zastanawiamy się o czym oni myślą, jakie maja problemy, co ich spotkało, czy są szczęśliwi, a sami chcielibyśmy, aby nas zauważano. Jak? Jak mają nas zauważyć skoro w oczach tych dziesiątków ludzi jesteśmy taką samą istotą bez wyrazu jak oni w zasięgu naszego wzroku? Jest na to jakaś nazwa?
Egoizm? Wydaje mi się, że to zbyt mocne słowo. Przecież w życiu codziennym wielu z nas działa w akcjach charytatywnych, pomaga ludziom pomimo tego, że nie zwraca uwagi na swoje makro-otoczenie. 
Znieczulica? Ehm, też nie. Zresztą, nijak się to ma także do naszego pragnienia, aby ktoś nas zauważył.
Może nadwrażliwość? Może boimy się tego, że zauważymy w ludziach tyle cierpienia, którego sami nie potrafimy ogarnąć, zrozumieć? Może boimy się, że to cierpienie samoczynnie w pewnej części przejdzie na nas poprzez samo myślenie o zaistniałym problemie? Jeszcze inaczej patrząc - tak jakby z drugiej strony - może boimy się zobaczyć w ludziach nadludzką radość, której sami nie posiadamy? Zazdrość. O tak. Pomimo tego, że mówimy "wolę sam/a dążyć do spełnienia moich marzeń" chcielibyśmy, aby ktoś nam to ułatwił, podarował prostą drogę, poprowadził za rękę.
Zastanawiam się jak można z tym walczyć. Może tak po prostu idąc chodnikiem obserwować ludzi i myśleć o nich jak o takich samych jednostkach jak my sami? Uśmiechnijmy się, powiedzmy "dzień dobry", spójrzmy w oczy. Nie myślmy kategoriami typu "urzędas", "biedak", "wieśniara". Nie tędy droga. 
Tak, łatwo się mówi. Ludzką rzeczą jest oceniać ludzi po pozorach, zaś sztuką jest oceniać po rozmowie, zachowaniu. 
Nie raz myślimy sobie o kimś, że jest dziwny, odstaje od reszty. Niestety nie każdy zastanawia się nad tym jaki jest tego powód. Oczywiście - niektórzy tacy są z wyboru i niekiedy dobrze im z tym "zdziwaczeniem", zaś inni mają swoje powody. Może taką wizję własnej osobowości stworzyły w nich ich własne przeżycia i cała skomplikowana historia?
Chciałabym potrafić rozszyfrowywać ludzkie historie. Przecież są one interesujące, warte uwagi. W pewnym artykule przeczytałam, że człowiek jest istotą mówiącą, a nie słuchającą. Podobno słuchamy czyjejś historii tylko po to, aby mieć okazję opowiedzieć również swoją. Czy to prawda? Możliwe, aczkolwiek istnieją ludzie potrafiący słuchać z wielkim skupieniem bez oczekiwania na 'swój czas'.

"Najprzytulniej tam, gdzie już nie ma nas,
w miejscach które skrył pod skrzydłami czas.
To co było trwa, nikt nam nie zabierze wspomnień."

niedziela, 2 listopada 2014

Egzystencja.

W ostatnim czasie miałam zamiar napisania o halloween i dniu Wszystkich Świętych, ale postanowiłam tego nie robić widząc całą plagę postów w tych tematach.
Dzisiaj mam zamiar trochę porozmyślać, napisać mój wewnętrzny monolog.

Wczorajszy dzień nie miał wnieść do mojego życia nic szczególnego. Jak co roku, byłam na cmentarnej mszy przy grobie moich dziadków, a resztę dnia spędziłam przy przeglądaniu stron internetowych. Wieczorem usiadłam na kanapie przed telewizorem i włączyłam TVN, na którym puszczono film "Nad życie". Jest to historia oparta na faktach z życia słynnej siatkarki - Agaty Mróz  - Olszewskiej - zmarłej w 2008 roku po długiej walce z białaczką. Można by powiedzieć - typowy wyciskacz łez. Najpierw kariera, wspaniałe życie, później spotkanie miłości swojego życia - Jacka Olszewskiego, walka z chorobą, później trudny wybór - aborcja, czy przeszczep? - kilkumiesięczny pobyt w szpitalu, przedwczesny poród, a na samym końcu chemioterapia, sepsa i śmierć.

"Ja nie pytam Boga, dlaczego zabrał mi Agatę. Ja mu dziękuję dzisiaj za to, że postawił ją na mojej drodze, że mogłem z nią być, dzielić z nią najwspanialsze chwile mojego życia, że obdarzył nas córką. Muszę Agato Ci powiedzieć, że na pewno wychowam ją na wspaniałą dziewczynę i na pewno nigdy o Tobie nie zapomni."

"Dla nas wszystkich, mimo że umarła, ona wygrała tę walkę. Dla męża, dla dziecka, wygrała"

 Po obejrzeniu tego filmu zauważyłam jak bardzo nie doceniam życia. Martwię się małymi porażkami, żyję wbrew zasadzie carpe diem, boję się iść do dentysty (a przecież ludzie przeżywają gorszy ból niż wiercenie w zębie). Czy takie ma być życie? Czy jedni muszą cierpieć bardziej, a inni mniej? A może to wszystko ma swój sens? A może w każdym cierpieniu jest ukryta radość i szczęście? Wiem, brzmi paradoksalnie, ale człowiek, który nie cierpiał katuszy nie może wiedzieć jak to jest. 

"Bądź szczęśliwy, nie żałuję swojej decyzji. Gdybym miała jeszcze raz wybierać, wybrałabym tak samo. Jestem szczęśliwa, odchodzę spełniona"

Tak brzmiały słowa Agaty Mróz zawarte w jej liście pożegnalnym. Zastanawiam się jak można umierać mają 26 lat i być osobą spełnioną. Często planujemy swoje życie od A do Z żyjąc przyszłością zamiast spełniać swoje plany "tu i teraz". Może warto brać przykład z takich osób zamiast tworzyć sobie za ideały osoby, które osiągnęły tylko to. co zdobyło wiele innych osób? Cholera, fajnie byłoby być dobrym człowiekiem, spełnionym, pragnącym żyć, żyć dla kogoś, czuć, że nasze życie ma sens, ma sens, ma sens

Czy my - zwykli ludzie - nie mamy tendencji do odkładania szczęścia na później i narzekania, że wciąż musimy na nie czekać?

Dość. 
Już nie wiem co mam napisać.
Moja głowa znów przepełniona jest melancholią.

A nasze życie przemija, przemija jak światło księżyca w pochmurną noc.
Pojawia się i znika, aby za chwilę mogły pojawić się nowe promienie.
I po co zadawać wciąż to samo pytanie, które powtarzał na cmentarzu pewien dwuletni chłopiec - "dlaczego ludzie umierają?"
Przecież tak ma być. Robimy swoje, wnosimy nowe wartości i dajemy szansę młodszym, silniejszym.

"Jej obecność była dla nas darem tak wielkim i pięknym jak Boża miłość, która ją powołała do istnienia."

W obsadzie filmu w rolach głównych pojawili się Olga Bołądź oraz Michał Żebrowski.


Cytaty zaczerpnięte ze strony  <klik> .

czwartek, 23 października 2014

Coś o... "Ćpunce".

Wczorajszego wieczora zabrałam się za czytanie książki Barbary Rosiek "Ćpunka". Myślałam, że będzie to kolejna książka z serii"cześć, ćpam, jest mi z tym dobrze i mam wylane na to co o mnie myślisz, ale i tak chcę się z Tobą tym podzielić". Otóż nie. Książkę przeczytałam jednym tchem popijając przy tym już zimną herbatę.


"Mam dopiero 16 lat, jestem ćpunką, mam lęki. Może znalazłby się ktoś kto by mnie wysłuchał? Bo mimo introwertyzmu przebiega przeze mnie dreszcz okrutnej samotności."
Kim jest Anka P.?  Ćpunką? Zagubioną dziewczyną wykorzystaną przez swojego "wybawiciela"? A może zbuntowaną nastolatką? 
Wydaje mi się, że można odnaleźć w niej człowieka nieszczęśliwego, który próbuje się odnaleźć w jego wewnętrznym cierpieniu. Wszystko zaczęło się od imprezy, narkotyku, gwałtu. 

Nie chcę dokładnie opisywać co znajdziecie w tej książce. Może nawet nie potrafię. Melancholia i stan zadumy owładnął mój umysł od momentu zamknięcia ostatniej strony "Ćpunki".

Co ona wniosła do mojego życia?
Pewnie myślicie sobie, że tylko wiedzę na temat narkotyków, slangu narkomanów i ich sztuczek. 
Nic bardziej mylnego. Dzięki tej książce odnalazłam cel swojego życia, zastanowiłam się nad tym co robię, co będę robić, na kim mogę polegać i kim - do cholery - tak naprawdę jestem.






Jeżeli ktoś z Was nadal nie wie co ma ze sobą zrobić, wpada w stany osłupienia, niewiedzy "co dalej" - polecam najpierw zabrać się za przeczytanie "Ćpunki". Nie bójcie się, to tylko 112 stron! :)
W komentarzach możecie wpisać swoje wrażenia po zapoznaniu się z treścią.
 

poniedziałek, 13 października 2014

Passion.

Dzisiaj opowiem Wam o tym co mnie "rajcuje" i sprawia, że moje serce bije szybciej, a tętno wzrasta do maksymalnej, niebezpiecznej granicy. Pewnie myślicie sobie - może jeździ motocyklem, albo uprawia jakiś sport ekstremalny. Otóż nie. Czynnością, którą opisuję jest aktorstwo. Tak, to ono sprawia, że czuję się innym człowiekiem. Wychodząc na scenę myślę sobie "cholera, to jest właśnie to co kocham", chwytam władzę nad wszystkim, jestem człowiekiem "ponad wszystko". 
Fajnie jest czasem mieć poczucie wyższości i stawać się kimś kim tak naprawdę nie mamy odwagi być w rzeczywistości. Podobno całe życie jest jak motyw theatrum mundi, ale jednak przekraczając granicę tego realnego teatru odczuwasz coś niepowtarzalnego, coś co niesie ze sobą jakąś dziwnie przyjazną aurę i motywuje do bycia innym człowiekiem. 
Od dwóch lat marzę o tym, aby stać się nawet zwykłym, nic nie znaczącym przechodniem na planie mojego ulubionego serialu, aby później stać się kimś ważnym, kimś kto poprowadzi życiem innych w niepowtarzalny sposób. Może i nie tylko na łamach nieugiętego scenariusza, ale i życia. Życia, w którym tak wielu ludzi poszukuje czegoś szczególnego. I oto ja jestem tą osobą. 
Non omnis moriar.
Chciałabym zostawić coś po sobie, abym po śmierci była wciąż żywa. Może książka? Może aktorstwo i życie w "wielkim świecie"? A może niemedialne życie, w którym działa się tylko i wyłącznie na rzecz drugiego człowieka zapominając o wszechogarniającym pesymizmie idąc wprost za dobrem i zarażając nim innych?

A może wydarzy się to tylko (AŻ!) na łamach teatralnej sceny, która będzie moim drugim, ciepłym domem z cudowną, czerwoną kotarą, która niegdyś opadnie i wydarzenia odgrywające się za nią pozostaną tylko w pamięci ludzi uczestniczących w spektaklu?

      źródło grafik: google.


Usłyszymy oklaski?
Wszyscy razem?
I Każdy z osobna?

sobota, 4 października 2014

Co mi w duszy gra?

"Przez muzykę można zmienić system wartości swoich słuchaczy i w końcu wykraść ich rodzicom" ~ David Crosby

Cześć! Dzisiejszy post będzie poświęcony - jak już się zapewne domyśliliście - muzyką. Nie, nie będę opisywała jej definicji, interpretowała słów, naprowadzała Was na to czego powinniście słuchać, bo rzecz jasna - każdemu coś innego ryje banię. W takim razie co się tu będzie znajdowało? Linki i krótkie fragmentu tekstu utworu. (Jeżeli będzie anglojęzyczny to wstawię tłumaczenie) 
Uprzedzam, że nie będą tu same nowości, same hity, jeden gatunek muzyczny. 
Muzyka jest zbyt piękna żeby się ograniczać!
Miłego słuchania!

Grzegorz Hyży & TABB - Na chwilę
"Chciałbym się znaleźć tam, 
gdzie w ciszy wstaje dzień
Chciałbym na plecach znów 
znajomy poczuć dreszcz"


Sia - chandelier
"Będę się huśtać na żyrandolu,
Na żyrandolu,
Będę żyć, jakby jutra miało nie być,
Jakby jutra miało nie być,
Będę latać, jak ptak przez noc,
Czuć zasychające łzy na twarzy,
Będę się huśtać na żyrandolu,
Na żyrandolu"


Lales - czego chcę od życia?
"Po prostu odeszłaś, Mnie tam nie było. 

Przez Twoją śmierć, wiele rzeczy się zmieniło.
Kocham Cię, to dla Ciebie, chcę być lepsza. 

Została mi muzyka, to co czuję jest w tych wersach."



Lales - Otwórz oczy
"Zdaję sobie sprawę, że życie mi ucieka.
Staram się doceniać każdego człowieka.
Nie wiesz, co jest pięć, to skumaj ten temat.
Życie to nie bajka, masz dużo do stracenia."


Dżem - whisky
"Whisky moja żono, jednak Tyś najlepszą z dam
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam
Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć
Lecz nie wiedzą o tym,
Że najgorzej w życiu to,
To samotnym być, to samotnym być"


Myslovitz - długość dźwięku samotności
"Wiesz, lubię wieczory 
Lubię się schować na jakiś czas 
I jakoś tak, nienaturalnie 
Trochę przesadnie, pobyć sam 
Wejść na drzewo i patrzeć w niebo 
Tak zwyczajnie, tylko że 
Tutaj też wiem kolejny raz 
Nie mam szans być kim chcę "


Happysad - zanim pójdę
"Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty. 
To też nie diabeł rogaty. 
Ani miłość kiedy jedno płacze 
a drugie po nim skacze. 
Miłość to żaden film w żadnym kinie 
ani róże ani całusy małe, duże. 
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół, 
drugie ciągnie je ku górze..."


Fun Factory - I wanna be with U
"Chcę być z Tobą, ponieważ ma miłość jest prawdziwa.
Jest tyle rzeczy, które chciałbym/chciałabym zrobić
Chcę być z Tobą każdego dnia i nocy."


Gosia Andrzejewicz - Siła marzeń
"Pokaż na co Cię stać, ile sam jesteś wart
Możesz osiągnąć to, o czym od zawsze marzysz
Przecież nie jesteś sam, w bliskich oparcie masz
Jeszcze tyle dobrego w życiu się zdarzy
Gdy dotyka Cię zło, z żalem idziesz na dno
Uwierz w siebie, a przyjdzie lepszy czas"


Gosia Andrzejewicz - zło
"Ile łez już tam wylanych
Ile rodzin załamanych tak
Ile dzieci nieszczęśliwych
Kto jest temu winien kto
Ile nocy nie przespanych 
Ile marzeń nie spełnionych tam
Ile osób nieszczęśliwych 
Kto jest temu winien kto?"


Abba - mamma mia
"O rany, jak ja za tobą tęskniłam
Tak, miałam złamane serce
Smutna od dnia gdy się rozstaliśmy
Dlaczego, dlaczego pozwoliłam ci odejść?"


Linkin Park - numb
"Stałem się taki obojętny.
Nie czuję twojego wsparcia.
Jestem już zmęczony.
Dużo bardziej świadomy.
Staję się tym.
Wszystko, czego chcę, 
to być bardziej sobą,
a mniej tobą."

Cudowny teledysk <3

Turbo - jaki był ten dzień?
"Jaki był ten dzień, co darował, co wziął
Czy mnie wyniósł pod niebo, czy rzucił na dno
Jaki był ten dzień, czy coś zmienił, czy nie
Czy był tylko nadzieją na dobre i złe?"


Lady Gaga - Born This Way
"Nie ważne gej, hetero czy bi,
lesbijskie, transseksualne życie,
jestem na właściwej drodze, kotku:
urodziłam się by przetrwać.
Nie ważne czarny, biały czy beżowy,
Latynoski lub orientalny.
Jestem na właściwej drodze kotku:
Urodziłam się, by być dzielną."


Sylwia Grzeszczak - małe rzeczy
"Cieszmy się z małych rzeczy, bo
wzór na szczęście w nich
zapisany jest."


KaeN - nasza wina
"Panie, proszę Cię dlaczego gorzej jest,
Panie, nie zniosę, że dzieci dopada głód,
oto Ziemia roni łzę, to Ziemia broni się,
nadzieja goni mnie, do śmieci wpada płód,
to nie radości łzy, to bezsilności krzyk,
bo bez litości my niszczymy siebie sami,
mijają kolejne dni, to beznadziejne sny,
rodzi się we mnie wstyd, burzymy mury, tamy,
gdzie się podziali ludzie co pracowali w trudzie,
co budowali w brudzie, bohaterowie czasów"



Podsyłajcie swoje propozycje w komentarzach! :)